Greckie słowo „symbolom” oznaczało połowę przełamanego przedmiotu – na przykład
pieczęci – którą przedstawiano jako znak rozpoznawczy.[1] Tak
poznawano osoby – niewidzialność stawała się widzialnością. Symbol jest jedynie
połową rzeczywistości – bo jeśli jest połową rzeczywistości, to znaczy, że woła
o drugą część.[2]
Jest Coś, co Widać, ale jest też To, co ukryte dla naszych oczu. Czasami zmysły
nie pomagają w rozumieniu – czasami odbierają nam zdolność do prawdziwego
patrzenia, do prawdziwego słyszenia, dotykania, wąchania. Bo pod tym Wszystkim,
jest Tamto Miejsce – i tak samo, jak nasza Rzeczywistość woła o Tamtą, tak samo
wszystko To, co po Tamtej Stronie – woła o Nas – o naszą materię, o nasze
ciała, o nasze dłonie zanurzone w lodowatej wodzie i o wargi poparzone wrzącą
herbatą z pigwą. Więc wszystko, co jest Tam, jest Tu i na odwrót i to już
zawsze tak będzie, że patrząc na lipcowy zachód słońca, będę widziała tylko
zimę w Krakowie i Ty będziesz pomiędzy mną a Nimi. Nie zdziwią mnie już żadne
słowa i żadne gesty i to, co Oni robią ze mną – tak naprawdę ja To robię sama
sobie – oni są dla mnie Tamtą stroną. Dawno nie napisałam już żadnego wiersza i
pragnę tak bardzo Twoich Słów do mnie. Ty
jesteś Symbolom, Ty mnie wołasz.
***
Bardzo cicho i delikatnie składała
swoje dłonie do modlitwy. Przypominały jej one o własnym niedołęstwie i braku
silnej woli – jej palce przypominały kikuty jakiegoś dziwnego Stworzenia, które
oddychało Nocą, a za dnia dusiło się światłem. Obserwowała swoje blizny, które
przypominały Jej o przeszłości, które były teraźniejszością i zapowiedzią
przyszłości – przecież zostawały na zawsze. Czuła, że pękają w szwach –
szczególnie ostatnio – stały się bardzo wyraźne. Ich mleczny kolor był bardziej
jaskrawy na lekko opalonej skórze. Nie było ich dużo – ale wystarczająco wiele,
aby myśleć o Nich, ciągle, obsesyjnie, bez przerwy, sekunda po sekundzie – one tkwią we mnie jak Ty, którego nie ma, a
który jesteś bardziej, niż One na moim ciele, Ty jesteś przestrzenią między
nimi, a ciałem, tam cię ukryłeś, tam się chowasz, tam mieszkasz, tam sapiesz na
mnie swoim oddechem – w jej głowie ciągle ich przybywa, są jak rozrastająca
się sieć przedziwnych połączeń. Miała wrażenie, że jej ciało stwarza – obok układu
krwionośnego i limfatycznego – Coś Nowego – układ blizn, które wyryte są gdzieś
głęboko.
***
Modlitwa jest oddychaniem człowieka
pod wodą – możesz to zrobić tylko raz, ale już na zawsze, na wieczność, na
chwilę.
Nie umiem na razie
pisać.
Jednak istniejesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz