sobota, 30 lipca 2022

List do Umarłego Przyjaciela: pokuta i pojednanie [2]

 Wrocław, 30.07.2022


Drogi - - -


jedyną rzeczą, którą lubię bardziej, niż czuć się dobrze, to udawać, że czuję się dobrze. Ty też tak masz? To ten stan, w którym wymyślam siebie na nowo, składam bardzo poważne postanowienia, sypię głowę popiołem, więcej grzechów nie pamiętam i obiecuję mocne postanowienie poprawy oraz proszę (się) o pokutę i rozgrzeszenie. 


Pokuta objawia się zazwyczaj w postaci nieskończonego ciągu myśli, które muszę zagłuszać przed snem wykładami o rzeczach, o których nie mam pojęcia maniakalnie zapisywanymi w sekcji „do obejrzenia” na YouTube - - - zebrałam tam już naprawdę pokaźny uniwersytet. Natomiast rozgrzeszenie przychodzi jako zwrot-ku-czemuś. Zazwyczaj kończy się na maniakalnym myśleniu o zwrotach-ku-czemuś i na maniakalnych próbach wcielenia owych zwrotów w życie, w realne działanie. 


Czy to już epizod maniakalny w nigdy do końca nie zdiagnozowanej chorobie? 


Pamiętam, jak leżałam kiedyś w szpitalu wojskowym na oddziale endokrynologii, bo poszukiwałam źródeł swojego nieszczęścia. Trzydniowy pobyt zamieniał się w dwutygodniowy turnus wypoczynkowo-depresyjny. Pamietam, że zdarzyły wtedy przekwitnąć róże w szpitalnym ogrodzie. W trakcie diagnostyki zaprowadzono mnie również na oddział psychiatrii. W gabinecie lekarz zapytał mnie o objawy. Powiedziałam, że czasami staje w otwartym oknie i chce skoczyć. Lekarz odpowiedział, że czasami każdy chce skoczyć. Ja mu odpowiedziałam - owszem, ale nie każdy staje w oknie. Odesłał mnie z niczym, poza lakonicznym „podejrzeniem do dalszej diagnozy”, która nigdy nie nastąpiła, a ja po prostu zaczęłam sobie powtarzać - - - czasami każdy, czasami każdy, czasami każdy. Pocieram palcami i paciorki tego dziwnego, wojskowego różańca już tyle lat, że zdarzyły się w nich wyżłobić małe wklęśnięcia. Wszystko odbywa się w ich środku. Są małe jak ziarnka grochu, są wielkie jak morze. 


Trwanie w tych epizodach przypomina ciągłe przekraczanie granicy między tym-co-wyobrażone i tym-co-realne. Nie istnieje w tych chwilach żaden stan pomiędzy. Wyobraźnia podpowiada światy niemożliwe, które jednak dają poczucie niesamowitego komfortu i otulenia. Dlatego staram się z uporem maniaka ściągać się ku realnemu - - - które powinnam opatrzyć cudzysłowem, ale nie robię tego, bo nie wiem, co mogłoby się za tym kryć - - - realnemu w postaci: idę iść, idę uczyć się, idę jeść, idę spać, idę się kąpać, idę zapalić, idę czytać, idę słuchać muzyki, idę-cokolwiek. Byle nie dać się wciągnąć drugiej stronie ze strachu, że mogłabym tam zostać. Zdarzały mi się już takie wypady i powrót z nich za każdym razem był trudniejszy niż poprzednio. 


W tym wszystkim chodzi oto, aby przez chwilę - przez ułamek tego, co staramy się nazywać i potrzepać, jako Czas - - -stać się kimś innym. Trafić do tego innego scenariusza, w którym ten najmniejszy element jest jednocześnie Tu i Tam. Jedyne, czego nauczyłam się z wykładów o fizyce kwantowej to to, że jest to zupełnie możliwe, a rzeczywistość jest zupełnie inna, niż nam się zdaje.  Na szczęście. Inaczej moglibyśmy jej zwyczajnie nie znieść i stawać w oknach, a nawet - - - 


Patrzę w telefon zanim zasnę licząc do dziesięciu, nim wstanie słońce.


Twoja - - - 


niedziela, 17 lipca 2022

List do Umarłego Przyjaciela [dla siebie stać się]

 Wrocław, 17.07.2022

Drogi – 

 

nigdy nie zapominaj, że te listy są i były przede wszystkim ode mnie do mnie. Chciałabym, żebyśmy ustalili to na samym początku tego listu, aby wyeliminować wszelkie wątpliwości i nieporozumienia, które mogą wynikną w wyniku błędnych odczytań i chybionych interpretacji. 

 

Przeprowadziłam wczoraj bardzo ważną rozmowę. Późną nocą, na opuszczonych dachach wszystkie rozmowy są istotne. Ta przyniosła mi wielkie ukojenie, ponieważ otworzyła mi nową perspektywę, ukazała zupełnie nowy horyzont dla rozmyślań, nad którymi wzeszło w końcu nowe słońce – lipcowe, poranne i najjaśniejsze ze słońc. 

 

Powiedziano mi kim mogę być, a kim, a raczej czym, nigdy nie chciałam i nie chcę być – odskocznią, czym Innym, miejscem–wypoczynkiem, miejscem–ucieczką, miejscem–poza–codziennością. Gdy to usłyszałam, odetchnęłam z wielką ulgą, aż łzy, które trzymałam w sobie od tak dawna, w końcu znalazły ujście i popłynęły obficie w geście oczyszczenia, w geście prywatnego i bardzo intymnego katharsis. 

 

W słowniku języka polskiego trzecia definicja słowa „odskocznia” brzmi: początek czegoś. Wybrałam właśnie tę definicję, bo poczułam, że jest ona najwłaściwsza – dla mnie. Ponieważ za to „coś” postanowiłam uznać siebie samą. Tego od wczoraj chcę najbardziej – powrócić do samej siebie; dla siebie samej stać się odskocznią, samą siebie raczyć najpiękniejszymi myślami, z samą sobą znów rozmawiać na wszystkie możliwe tematy; samą siebie zacząć szanować; relację z sobą zacząć pielęgnować i stawiać w centrum. 

 

Rozkochać się w sobie na nowo, siebie pragnąć i pożądać; za sobą tęsknić i na siebie czekać; sobą nauczyć się myśleć i sobą odpowiadać na stawiane sobie pytania. Nie rozdawać siebie na prawo i lewo; nie rozrzucać się we wszystkich kierunkach (w jednym kierunku), a raczej zbierać się, skupiać się, zagarniać się. Przecież nie byłam sobą od tak dawna, że ledwo pamiętam, co to znaczy i jak to znaczy. 

 

Dla siebie stać się – odskocznią.

 

Dobrze, że wciąż Cię tu mam; że zachowałam Cię w swojej pamięci. Wiem, kim jesteś. Ty znasz moje ja. Beze mnie byś nigdy byś nie istniał. Dobrze, że wciąż się mam. 

 

Ten list to mój manifest banału. Muszę powrócić do banału i – odskoczyć od niego, odbić się od tych rzeczy powszechnie znanych. Czy takie są one w rzeczywistości i praktyce – …