wtorek, 24 maja 2016

List do mojego Przyjaciela: wyznanie wiary



Kraków, 25.05.2016

Kochany –

Dawno nie pisałam, wybaczam to sobie i tobie. So runs the world away.

Stop the play.

Około godziny trzeciej trzydzieści zaczyna się przejaśniać. Ale nie oznacza to wcale, że robi się jaśniej. Po prostu noc przestaje być taka ciemna jak o godzinie pierwszej, czy drugiej. To pół godziny między wpół do a czwartą jest jak zwiastowanie. Czerń nagle przechodzi  w bardzo głęboki granat. Jakby niezdarny pisarz rozlał nad światem swój kałamarz. (Kto teraz pisze piórem?) Wszystko zatopione w atramencie, z którego złamane pióra losów ludzkich będą mogły czerpać natchnienie. Jest bardzo cicho. Świat delikatnie drży w oczekiwaniu, w przedświcie. Palę papierosa i - - - czekam. Cała się stałam oczekiwaniem, i świat stał się nim ze mną, jak ja w nim. Słońce niezdarnie wdrapuje się w niebo, wdziera się właściwie ostatkiem sił, taki to ciężar. Świat nagle nabiera bardzo dziwnej barwy – jest szary. Ale to jest czerń i biel – to szarość najgłębsza. Zapowiedź – dzień nie przyniesie ci ani dobra, ani zła. Przyniesie Ci w ofierze coś o wiele cenniejszego – swoją istotność; dokonywanie wyborów, podejmowanie decyzji, ważenie argumentów. Ta chwila, około czwartej rano, to szara eminencja dnia. Potem zaczynają się krzyki narodzin – to ptaki prorokują dzień. Wszystkie na raz rozpoczynają jedną żałosną zupełnie pieśń poranka. Przypomina to płacz noworodków, które pierwszy raz zobaczywszy światło, nie mogą znieść jego widoku. Jakby – wiedziały, że to będzie ta Witkacowska szarość, która zalewa nas każdego poranka, która topi nas w sobie. Cieszmy się z tych momentów oddechu, kiedy patrzymy sobie w oczy i myślimy: dobrze, że jesteś; dobrze, że jestem. To jest - - - życie prawdziwe. Wszystko inne – to roztapianie się w Szarości. Powietrze absolutnie nowe, świeże, chłodne. Zaszczekał pies. Pies Boga. To była długa Noc.


Czego masz mi życzyć? Woli. Woli tylko i jej wyłącznie. - - - Ten tylko wyzwolin doczeka się dnia, kto własną wolą wyzwolony. - - - A to już czas dla mnie, czas aby się uwolnić. Przecież to już żałosne całkiem, doprowadzone do absurdu. Muszę znów nauczyć się: OSTROŻNOŚĆ NIE JEST TCHÓRZOSTWEM, LEKKOMYŚLNOŚĆ NIE JEST BOHATERSTWEM.  Modlitwa zranionych serc. Studium pogardy własnej wrażliwości. 

Przestać wstydzić się: myśli, uczuć, emocji. Przestać wstydzić się: wybaczenia, dobroci, bezinteresowności. Przestać wstydzić się: moralności, sumienia, miłości. Przestać wstydzić się: wstydu. 

Wystrzegać się: niepotrzebnych słów, niepotrzebnych przysiąg, niepotrzebnych spojrzeń. Wystrzegać się: hałasu, kiczu, nieprawdy. 

Wyrzekam się: tego, co zostało po pop-arcie, źle pojmowanego postmodernizmu, bezmyślności. Wyrzekam się: braku idei, ideologii, Heideggera. Wyrzekam się: braku fantazji, fanatyzmu, szaleństwa mas. Wyrzekam się: tłumu, masy, mrowiska.


Pragnę: dobroci i poezji, bo z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, / Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic...

Wolność mówienia nie.  Wolność mówienia tak. Wolność milczenia. 

Taka jest moja wiara, wiara wielkiego kościoła myśli.


K.