środa, 7 stycznia 2015

List do Ciebie, umarły przyjacielu

Kraków, 08.01.2015

Kochany A.

Powiedziałeś mi „Napiszę list.” Ale wiem, że nie zrobisz tego. Widziałam to w Twoich ruchach, kiedy siadałeś koło mnie na zbyt głębokiej kanapie. Widzisz – ja już na Ciebie nie czekam.

Przeżyliśmy ze sobą piękny czas. Wystarczy – teraz ja pójdę górą, a Ty – doliną. Być może zobaczymy się kiedyś, przez przypadek, wpatrzeni w ten sam wschód słońca lub burze przychodzącą z zachodu. Ale już nie idziemy razem, nie idziemy razem od dawna. Wypędziłam ostatnie duchy, które bezlitośnie mieszkały w ciemnościach żydowskiego cmentarza; przebudziłam je i oddałam im, co do nich tylko należy: mój strach, smutek, ciemność i oczekiwanie. Oddałam to – i przestały nagle istnieć. Tak samo, jak my.

Napisałeś kiedyś „Nas nie będzie.” Masz racje, Miły. Nas nie ma od bardzo dawna, ale dziś umiem to przed sobą przyznać zupełnie otwarcie i szczerze.

Chciałabym móc zamknąć naszą przeszłość w pięknej szkatułce z mahoniowego drewna (przypominałaby tą, w której przechowuje listy od Innych). Włożyłabym tam nas, żeby już nigdy nie zapomnieć, jacy byliśmy piękni i niewinni zupełnie w swoim gorączkowym trwaniu przed Nienazwanym.

Ale nie zrobię tego. Czas zatrze wspomnienia o nas. Ja pójdę górą, Ty pójdziesz doliną.

Nigdy nie przestanę cię kochać.


K.