piątek, 21 czerwca 2013

światło

Umieram upałem, rozpływam się w powietrzu, które nie pozwala mi oddychać. Topić można się pod wodą albo topić się można w świetle, w słońcu. To jest takie samo topienie się - obie sytuacje zakładają brak możliwości złapania oddechu; cokolwiek nie zrobisz, jest gorzej. Nie ma przed tym ucieczki. Im więcej ruchów wykonasz, tym będzie gorzej. Chwytasz się wszystkiego byle ten oddech, to błogosławieństwo złapać i utrzymać przy sobie. Oddajesz za nie w zamian spokój serca – tam, gdzie światło dotyka najbardziej, najjaśniej świeci. Światło jest niebezpieczeństwem – jest tym, co oślepia, tym, co nie pozwala myśleć, nie pozwala iść mi po omacku, stwarza wszystko – nie ja stwarzam – i to jest przerażające. W ciemnościach wszystko stwarzam sama – ja jestem odpowiedzialna na mój strach, lęk, niepokój – to jest we mnie i jest mną – Światło zabiera mi funkcję kreacji, zabiera mi moje człowieczeństwo – to wspomnienie Tamtego Miejsca. Boje się światłości – bo w niej rzeczywistość jest rzeczywistością świata – nie moją – nie mogę nazywać, opowiadać, mówić o tym – to jest, tak po prostu, poza mną, beze mnie – jest Światłem. Mój świat, jest światem ciemności, w którym wszystko może być wszystkim. Więc może dlatego, tak ciężko oddycha się w czerwcowym słońcu.


Słucham Led Zeppelin i wiem, że lato już jest, we mnie jest, jest w Tobie, my jesteśmy latem – oddychaniem pomiędzy promieniami słońca.


Więc istnieje jeszcze Serce. Jest Tam jako wspomnienie z Tamtego Miejsca, z którego każdy przychodzi. Czy i tam jest ciemność - bezpieczeństwo. Dziś poczułam światło, które ukryło się gdzieś w spokojnej i dającej pokój ciemności krypty. Śmierć w takim miejscu jest namacalnym przedłużeniem życia - dowodem na to, że śmierć nie kończy nic, że nie jest początkiem, że nie jest wyjściem - jest tylko nową, kolejna drogą, innym powrotem do Domu. I nie jest bezpieczeństwem - bo to wszystko odbywa się w świetle zapalonej świecy. Ciemność jest bezpieczeństwem.
Odkryłam w sobie dziś w sobie kolejne życie – nowe rodzące się, właściwie zmartwychwstające. Od dawna moje serce nie przypominało mi o tym, że żyję (się), oddycha (się), budzi (się) – ciągle tylko Ja. Ja jestem swoim Ja – swoim imieniem i nazwiskiem; oddechem i bezdechem; dotykaniem powietrza, które przepływa pomiędzy moimi palcami i zapachem uschniętego kwiatu, który leży na parapecie i boi się na mnie spojrzeć – jakbym się wstydziła, że to ja jestem tym kwiatem. Widzisz, on też nie umarł – on tylko wszedł w nową formę życia, w życie ususzone, w Wieczność – której już nic nie zmieni. To jest Ostateczność, To jest ciemność, to jest Ożywianie – przeze mnie, dla mnie.




Dziękuję za dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz