Umieram upałem, rozpływam
się w powietrzu, które nie pozwala mi oddychać. Topić można się pod wodą albo
topić się można w świetle, w słońcu. To jest takie samo topienie się - obie
sytuacje zakładają brak możliwości złapania oddechu; cokolwiek nie zrobisz, jest
gorzej. Nie ma przed tym ucieczki. Im więcej ruchów wykonasz, tym będzie
gorzej. Chwytasz się wszystkiego byle ten oddech, to błogosławieństwo złapać i
utrzymać przy sobie. Oddajesz za nie w zamian spokój serca – tam, gdzie światło
dotyka najbardziej, najjaśniej świeci. Światło jest niebezpieczeństwem – jest tym,
co oślepia, tym, co nie pozwala myśleć, nie pozwala iść mi po omacku, stwarza
wszystko – nie ja stwarzam – i to jest przerażające. W ciemnościach wszystko
stwarzam sama – ja jestem odpowiedzialna na mój strach, lęk, niepokój – to jest
we mnie i jest mną – Światło zabiera mi funkcję kreacji, zabiera mi moje
człowieczeństwo – to wspomnienie Tamtego Miejsca. Boje się światłości – bo w
niej rzeczywistość jest rzeczywistością świata – nie moją – nie mogę nazywać,
opowiadać, mówić o tym – to jest, tak po prostu, poza mną, beze mnie – jest Światłem.
Mój świat, jest światem ciemności, w którym wszystko może być wszystkim. Więc
może dlatego, tak ciężko oddycha się w czerwcowym słońcu.
Słucham Led Zeppelin i
wiem, że lato już jest, we mnie jest, jest w Tobie, my jesteśmy latem –
oddychaniem pomiędzy promieniami słońca.
Więc istnieje jeszcze Serce.
Jest Tam jako wspomnienie z Tamtego Miejsca, z którego każdy przychodzi. Czy i
tam jest ciemność - bezpieczeństwo. Dziś poczułam światło, które ukryło się
gdzieś w spokojnej i dającej pokój ciemności krypty. Śmierć w takim miejscu
jest namacalnym przedłużeniem życia - dowodem na to, że śmierć nie kończy nic,
że nie jest początkiem, że nie jest wyjściem - jest tylko nową, kolejna drogą,
innym powrotem do Domu. I nie jest bezpieczeństwem - bo to wszystko odbywa się
w świetle zapalonej świecy. Ciemność jest bezpieczeństwem.
Odkryłam w sobie dziś w
sobie kolejne życie – nowe rodzące się, właściwie zmartwychwstające. Od dawna
moje serce nie przypominało mi o tym, że żyję (się), oddycha (się), budzi (się)
– ciągle tylko Ja. Ja jestem swoim Ja – swoim imieniem i nazwiskiem; oddechem i
bezdechem; dotykaniem powietrza, które przepływa pomiędzy moimi palcami i
zapachem uschniętego kwiatu, który leży na parapecie i boi się na mnie spojrzeć
– jakbym się wstydziła, że to ja jestem tym kwiatem. Widzisz, on też nie umarł –
on tylko wszedł w nową formę życia, w życie ususzone, w Wieczność – której już
nic nie zmieni. To jest Ostateczność, To jest ciemność, to jest Ożywianie –
przeze mnie, dla mnie.
Dziękuję za dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz