Wrocław, 16.05.2013
Czy jest sens w bezsensie? Jest.
Jeżeli w słowie bezsens ukrywa się sens to i w materii bezsensu sens być musi,
bo takie jest prawo nieubłaganej logiki. Ale czasem, bardzo często nawet, coś
nam się wymyka. Na przykład – kim jestem? Kim jest moje Ja? Jak dalece do tego
Ja mam prawo – do eksponowania go, do dzielenia się nim ze światem – i czy w
ogóle takie prawo jest możliwe do posiadania, czy ono w ogóle istnieje? Czy
mogę z pewnością powiedzieć To Ja i nikt inny? Co to jest Ja. To moje ciało z
duszą, czy dusza z ciałem. Czy może jedno, albo drugie i trzeba dokonywać
wyboru. Bo jeżeli nie tworzy mnie ciało – tworzy mnie dusza – więc nie widać
mnie, więc mogę czynić cuda, więc nic nie mogę zrobić, bo nikt tego nie
zobaczy, ponieważ nie ma wymiernych efektów tego, co robię lub zrobię lub już
zrobiłam. A jeżeli jestem tylko ciałem, to nie mam duszy – więc jestem
przedmiotem, który odczuwa coś, nie potrafiąc tego nazwać; dla którego wszystko
jest zarazem bólem, jak i przyjemnością, miłością i nienawiścią, prawdą i
kłamstwem, wszystkim i nicością – oceanem próżni, w której jest materia, która
sama jest próżnią. Więc kim jestem Ja? Czy jestem? Myślę, więc jestem. Ale czy
myślę? A jeżeli tak, to jak myślę? Czy profesor matematyki na najwyższej
możliwej uczelni, który właśnie odkrył kolejny bardzo przydatny wzór Jest Bardziej Ja niż kobieta, która aktualnie
nie robi nic, patrzy na ścianę i spostrzegając wzór tapety myśli – ładna ściana.
Nie boję się tego, że nie myślę – że mnie nie ma; bardziej przeraża mnie perspektywa
myślenia i tej zupełnie stuprocentowej pewności – że jestem.
Czytam Edwarda Stachurę - Fabula Rasa - i cieszę się, że bełkot też coś czasem znaczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz