Wrocław, 13.05.2013
Izolować się w sobie. O ile łatwiej niż izolować się
od tego, Którego nie ma.Więc nicość nie jest do końca nigdy nicością, póki jest
we mnie – póki ją stwarzam w sobie, nadaje jej konkretny kształt, buduje ją,
pieszczę, kreuję, jak dziecko, jak coś równego mi – demiurg – człowiek
stwarzający coś bardzo podobnie, identycznie niemal, prawdziwie niemal jak Bóg – kreator, na którego wzór i
podobieństwo został stworzony demiurg – człowiek. To się wszystko tak ładnie
zapętla, i ja się w to zapętlam, i Ty, chociaż nic nie mówisz o tym i nie myślisz
wcale, to gdzieś tam To w Tobie jest i rośnie, i kiełkuje, i chce się wydostać.
Pustka JEST – NIC jest. Brak jest. Zero jest. Jak udowodnisz to, że nic jest –
kiedy tego nie da się dotknąć, zobaczyć, zrozumieć, powiedzieć – kiedy zawodzą
mnie wszystkie zmysły, które mają mi mówić o tym, czy jeszcze żyje, czy już
mnie nie ma.
Nicość mierzy się sekundami między snem a trwaniem w
rzeczywistości. Wtedy, dokładnie wtedy, matematycznie wtedy – jest nicość.
Jeżeli nie wiesz, o czym mówię – to jest ten moment, którego nie jesteś w
stanie sobie przypomnieć, za żadne skarby świata nie umiesz odpowiedzieć na
pytanie – kiedy zasnąłem – po prostu śpię, a potem się budzę. Wtedy jest nic.
Nie ma ciała, a duch jeszcze nie obudził się do snu. Nicość to bezsenność umysłu w stanie śpiączki klinicznej. Za mało
by umierać, za dużo żeby żyć – zawsze będzie za dużo niczego, aby powiedzieć,
że tego nie ma, ale też za mało by powiedzieć, że jest. A jednak tak często
odpowiadam na pytanie - co słychać? – nic. To musi być strasznie duża rzecz,
skoro właśnie to mówię. O ile nie największa ze wszystkich nicości i pustek,
które gdzieś w sobie chowamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz