wtorek, 30 kwietnia 2013

Chcemy stworzyć po raz wtóry człowieka, na obraz i podobieństwo manekina


            Pragnę być demiurgiem. Rzemieślnikiem, robotnikiem, sprawcą, twórcą, kreatorem. Chcę władać materią – bezkształtem, nagością, czystością. Ułożyć to wszystko według siebie. Pozwolić, by bezład przepływał przeze mnie. Tylko moja wola mogłaby go porządkować. Ustawiać podług własnych potrzeb.
            O tym właśnie – o pragnieniu kreowania – opowiada w „Traktacie o Manekinach” Brunon Schulz - prozaik piszący najznakomitszą poezją. „Traktat” to część zbioru opowiadań „Sklepy Cynamonowe”; jest to snuta przesz Ojca narratora opowieść o sobie – o postrzeganiu świata, o problemach współczesności, o konfrontacji tradycji z nowoczesnością. Porusza bardzo głęboki i trudny problem człowieczeństwa i dehumanizacji. Symbolem tych rozważań stają się manekiny – pozbawione duszy stworzenia wykreowane przez człowieka na jego obraz i podobieństwo.
Ojciec mówi o tworzeniu – o naszym pragnieniu walczenia z demiurgiem – Bogiem, który z chaosu potrafił stworzyć coś, co jest – żyje, porusza się, odczuwa, przeczuwa, posiada duszę. Moim zdaniem w tym konkretnym opowiadaniu Bruno Schulz stawia bardzo ciekawą i prawdziwą tezę – jakoby człowiek chciał demiurgowi dorównać. Stwarza więc coś – manekina. Z niczego tworzy jedynie przedmiot – pusty, pozbawiony wnętrza, prymitywny. Człowiek nie ma mocy sprawczej, by w lalkę tchnąć życie, które miałoby byś umiejętnością przeżywania swojego życia – wraz ze wszelkimi tego konsekwencjami. Człowiekowi udaje się stworzyć pewną formę – która, mimo różnic zewnętrznych, jest taka sama w każdym przypadku. Jest to dramat ludzkości – nie może być Bogiem. Człowiek odłączony od boskiej sfery, nie jest w stanie wykreować nic, co mogłoby przewyższyć jego samego – kreacji demiurga - Boga. Jest w swoich czynach niedoskonały, tak samo, jak niedoskonałą kopią kreatora jest on sam. Jednostka chce, pragnie, musi stwarzać – czuje, że jest do jego powołania – ale nie udaje jej się sprostać. Nie panuje nad materią – nad sobą. Dramat polega na ciągłym poszukiwaniu i ciągłym dochodzeniu donikąd. Dlatego ludzie postanawiają zadowolić się tym, co już im się udało stworzyć – kicz, tandetę.
 Z drugiej strony nasze pragnienie stworzenia manekina przeradza się w obsesyjną dehumanizację człowieka. „Słowem – konkludował mój ojciec – chcemy stworzyć po raz wtóry człowieka, na obraz i podobieństwo manekina”. Człowiek jest tak zafascynowany swoim dziełem, że mimo niedoskonałości, postanawia wprowadzić swój plan w życie – tylko na istocie rzeczywiście żyjącej. Ubiera więc kobietę czy mężczyznę w pewne maski; skazuje go na odgrywanie pewnych wyznaczonych ról – tworzy kulturę, która pod płaszczykiem dobra, porządku i ładu sprawia, że stajemy się przez nią mimowolnie zniewoleni. My stajemy się manekinami, o których zawsze marzyliśmy. Oczywiście – nie jesteśmy tego świadomi – tak jak lalki nie są świadome swojego losu. Brunon Schulz używa na naszą sytuację bardzo trafnego sformułowania – parodie manekinów. I zadaje bardzo ważne pytania: „Kto ośmiela się myśleć, że można igrać z materią, że kształtować ją można dla żartu…?”; „Czy przeczuwacie ból, cierpienie głuche, niewyzwolone, zakute w materię cierpienie tej pałuby, która nie wie, czemu nią jest, czemu musi trwać w tej gwałtem narzuconej formie, będącej parodią?” – moim zdaniem często zadajemy sobie właśnie to pytanie – dlaczego? Jest ono jakimś ciągłym refrenem naszego istnienia, ciągłym szekspirowskim „być albo nie być”. I czasami nasze życie wydaje się być żartem – komedią. „Wsadzeni” w daną formę, nie umiemy od niej uciec i jak manekiny-lalki na scenie powtarzamy bezmyślnie napisaną nam przez kogoś innego rolę. Stajemy się własnym marzeniem – koszmarem. Dalej Schulz pyta: „Czy pojmujecie potęgę wyrazu, formy, pozoru, tyrańską samowolę, z jaką rzuca się on na bezbronną kłodę i opanowuje, jak własna, tyrańska, panosząca się dusza? „ – pytanie, które mogłoby być postawione równie dobrze przez Bolesława Prusa – autora „Lalki”, której główną problematyką jest właśnie to, co wynika z naszej chęci „tworzenia sobie” człowieka – manekina – lalki; przez Witolda Gombrowicza, którego cała twórczość – utwory prozatorskie, dramaty oraz Dzienniki – opierają się na problemie formy, „gęby” i o walce z nimi; ale również ja mogłabym zadać takie pytanie. Czy ja pojmuję potęgę formy, w którą jestem włożona, i którą wkładam innym ludziom?
Bo trzeba również zauważyć, że to wszystko działa w dwie strony – jestem tworzona przez innych, ale i ja stwarzam. Piszę o tym Schulz: „Nadajecie jakiejś głowie (…) wyraz gniewu i pozostawiacie ją z tym gniewem, z tą konwulsją, z tym napięciem raz na zawsze, zamknięcia ze ślepą złością, dla której nie ma odpływu. Płaczcie, moje panienki, nad losem własnym, widząc nędzę materii więzionej, gnębionej materii, która nie wie, kim jest i po co jest, dokąd prowadzi ten gest, który jej raz na zawsze nadano.” Parafrazując – mówimy coś o kimś, wydajemy sądy, stwarzamy kogoś dla siebie, nadajemy mu pewne cechy, które są według nas prawdą. Jednak inni robią z nami dokładnie to samo. Powinniśmy płakać – my wszyscy – nad sobą i nad własnym losem – że nie wiemy kim jesteśmy i po co jesteśmy.
Wydaje mi się, że idealnym komentarzem i podsumowaniem moich rozważań nad fragmentem opowiadań Brunona Schulza może być cytat z powieści „Lalka”: „(…)dokąd wy jedziecie, podróżni?... Dlaczego narażasz kark, akrobato?... Co wam po uściskach, tancerze?... Wykręcą się sprężyny i pójdziecie na powrót do szafy. Głupstwo, wszystko głupstwo!...a wam, gdybyście myśleli, mogłoby się zdawać, że to jest coś wielkiego!...”. Pytania o ludzką egzystencję zawsze będą trudne i zawsze będą miały mnóstwo odpowiedzi, które nie zawsze będą nie do końca jasne. Dla jednych – ich życie będzie stanowiło zagadkę – może odnajdą siebie w schulzowskich manekinach i będą starali się uciec od takiej formy egzystowania. Może przejdą obojętnie wobec problemu – jak Adela, Polda i Paulina, ze „Sklepów Cynamonowych” – które nie rozumieją, albo nie chcą zrozumieć sądów wypowiadanych przez ojca. Jednak kiedy je dostrzegą – zapłaczą, bo nic innego im już wtedy nie pozostanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz