Drogi –
Wybacz moje kilkuletnie milczenie. Porzuciłam pisanie listów do wymyślonych przyjaciół, ponieważ musiałam zająć się życiem prawdziwym, w którym problemem realnym jest pilna potrzeba szybkiego zlokalizowania gniazda moli, które latają po całej kuchni powodując wśród użytkowników kasz i mąk lęk i niepokój.
Takie mam teraz lęki i niepokoje.
Dlatego nie pisałam do Ciebie - - - trochę też ze śmieszności tego zabiegu, tak już wyświechtanego i powtarzanego do znudzenia w historii literatury. Ale przecież i śmieszność i powtarzalność są tym, co łączy wszystkie życia klamrą nieznośnej uniwersalności.
Takie mam teraz przekonania i refleksje.
Wtedy wierzyłam tak mocno, dziś mogę wierzyć w Cokolwiek. Wiara jest we mnie jednak niezachwiana i owiana tą samą Tajemnicą, którą lubię wyobrażać sobie w kształcie: czyiś ust, spoglądającym na mnie z ukrycia oku Wielkiego Narratora; w kształcie starej piosenki, którą wypluł na mnie algorytm z brzucha tego matematycznie wyjaśnialnego wieloryba; w kształcie niedorozwiniętego zapachu pierwszych wiosennych bzów, które uparcie rosną na tym przystanku tramwajowym i jeszcze nie dopadła ich katastrofa - - - szczególnie wiarę w te bzy w sobie pielęgnuęj i noszę głęboko w sobie, z rękę się z nią trzymam – z tą wiarą w te bzy - - -
Okazuje się jednak, że czas potrafi się zatrzymać – szczególnie, kiedy dobrze przygotujemy sobie słoik i zalejemy go odpowiednią ilością octu. Otrzymujemy wtedy kiszonkę z wspomnień, która w przypadku przedłużających się przerw w dostawach świeżych przeżyć istotniejszych, staje się dla nas jedyną nadzieją przeżycia - - - konserwuj tyle wspomnień, ile się da; układaj je latami albo tematycznie w piwnicach swoich myśli. Nie martw się wilgocią tych przestrzeni. Jesteśmy wodą, która potrafi wejść dwa razy sama do siebie i jeszcze snuć na ten temat rozważania filozoficzne. Wilgoć to nasza siostra w Wodorze i Tlenie.
Tak, więcej teraz myślę o kiszonkach niż o śmierci.
Pytasz mnie, czy piszę jeszcze? Piszę te Słowa i one muszą Ci wystarczyć. Wiersze przychodzą mi opornie, jak poranne wstawanie ze snu; proza od niechcenia się raczej czyta niż tworzy, a dramat pozostał formą radzenia sobie z traumą - - - nie mam odwagi się z nią mierzyć, bo oznacza ona dialog, a mnie słowa stają w gardle i czekają na lepszy czas. Listy, takie jak ten, piszę raz na pół roku, raz na rok, raz a dobrze.
Niektórzy moi przyjaciele zniknęli - - - jak Ty.
Powrót to zawsze Zmartwychwstanie. Czasami zmartwychwstaje bóg dobra i czułości, czasami wszystkiego złego. Nim zapieje kur, nie będzie czego ze mnie zbierać. Pozostaje tylko śpiewanie ody do tego, co utracone - - - wiesz, że jestem w tym dobra; moje muzeum Utraty sławne jest między naszą dwójką – i niech tak pozostanie.
Tak teraz ubieram Tęsknotę w słowa –
- i nawet mi już nie wstyd
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz