Wrocław,
20.08.2015
Drogi A –
więc
wciąż Tu jestem. Słucham bluesa i wiem, że lato się kończy. Ile razy w swoim
życiu powtórzę to zdanie? Nie wiem, ale kiedy wypowiem je po raz ostatni –
wtedy będzie czas, by odpoczywać. Na razie go nie ma. Na razie jest Czas Tego,
Co Najtrudniejsze. Być może dziwią Cię te Słowa – mnie też dziwią, ale
nauczyłam się – że tylko zapisując to wszystko, co dzieje się w mojej chorej
głowie, jestem w stanie utrzymać w niej jakiś porządek, choć najmniejszy. To
jest jak ze upuszczaniem krwi – zmiana ciśnienia. Ciśnienie moich myśli jest
już zbyt duże by siedzieć i palić papierosa za papierosem, popijać to wszystko
winem lub wódką. Muszę to z siebie wyrzucać. Inaczej pęknę – [nareszcie].
Ciągle
mam niezdrowe wrażenie, że Czas bez Ciebie jest czasem straconym. I wiem, że to
jest Nieprawda. A jednak. Powiedziałam Ci kiedyś, że bardziej Ciebie
potrzebuję, niż wolałabym, aby Cię nie było – i podtrzymuje to zdanie z całą
tragicznością jego wymowy. Wiesz, wypisuje się strasznie do Ciebie w moim
czarnym notesie – wypisuje zdania, które są do Ciebie, ponieważ nie ma ich do
kogo powiedzieć. Tym razem – naprawdę. I bynajmniej nie są to zdania o Nas; to
zdania o Tym Wszystkim, co Istotne.
Pytałeś,
na ile jesteś Tym Złym, a na ile narzędziem. Odpowiedziałam, że pół na pół, bo
tylko do takich wniosków udało mi się dojść. Twardowski pisał, że to, co nas spotyka, przychodzi spoza nas.
To nieprawda. To „zło” [o ile być może mowa o złu jakimkolwiek] wychodzi z nas.
Wyszło – tak samo z Ciebie, jak i ze mnie. Jestem tego w pełni świadoma –
teraz. Perspektywa czasu pozwala mi zauważać wszystkie błędy, które
niewątpliwie popełniłam. Twoich nie liczę. To jest sprawa między tobą, a Tobą
właściwym. I nie ma we mnie już strachu przed tym. Na początku – był ogromny.
Poczucie winy wobec samej siebie [bo wybacz – nigdy wobec Ciebie] spadało na
moje ramiona Krzyżem, a Golgota wydawała mi się zbyt odległa. Jednak teraz –
jest prościej. Zabrało mi to bardzo dużo modlitwy, ciszy najgorszej i
najbardziej błogosławionej oraz nerwów. Płakałam tylko raz.
Jeden
z Braci na rekolekcji powiedział mi, że bardzo się zmieniłam, że stałam się o
wiele mniej – emocjonalna. Czy to już jest to Hartowanie, o którym mówiłeś? Ten
termin, i to, o czym mi wtedy powiedziałeś – jest dla mnie bardzo ważne. Nie
zdajesz sobie nawet sprawy z wagi Twoich Słów – jak szeroką perspektywę One otworzyły
– w moim sercu, w moim rozumie. To Ci właśnie zawdzięczam. Chyba nauczyłam się
łączyć w harmonijnej proporcji świętej – to, co nazywamy Psyche i to, co
nazywamy Ratio.
23.08.2015
Otworzyłam
List i nie zmieniłam w nim ani słowa. To dobrze. To znaczy – że moje myśli są
coraz celniejsze, coraz precyzyjniej udaje mi się je formułować. Hartują się –
razem ze mną całą. W sumie – one są mną, nie istnieje poza swoją własną myślą.
Piszę
teraz bardzo dużo Listów papierowych. [Wiesz, zgubiłam pióro. Jest w tym coś
zabawnego, ponieważ ostatni list napisany tamtym piórem – był do Ciebie.
Uwielbiam dopowiadać sobie historię do takich Przypadków, więc opisałam sobie
do tego całą filozofię, znalazłam wytłumaczenie. Ale wiem, że tak naprawdę - to
po prostu zostawiłam piórnik w pociągu. Życie w dwóch światach na raz –
umożliwienie wkraczania świata fikcji w świat rzeczywisty – to chyba coś, co
należy w sobie pielęgnować, to może być – boskość w nas. Nie wiem. O ile Bóg istnieje.] Wiem, że większość
zdań – była do Ciebie. Być może uznasz to za coś chorobliwego, ale ja w tym
widzę dużo sensu.
Nigdy
nie powiedziałam Ci, kim dla mnie jesteś [nie będę używać czasowników w czasie przeszłym,
to nierozważne]. Mówiłeś – o powierniku. Ale dla mnie - to chyba było coś
więcej. Wydaje mi się, że byliśmy dla siebie Myślami, których baliśmy się
powiedzieć. Sobie nawzajem – wypowiadaliśmy myśli, które zawsze były w nas, ale
nie pozwalaliśmy im dochodzić do głosu, ponieważ To oznaczałoby – burzeniem fundamentów
naszych pieczołowicie budowanych wciąż Świadomości, Jaźni. Jesteśmy w takim
wieku, że musimy Być – radykalnie, najmocniej, najintensywniej. Być swoimi
myślami. Nie poddajemy siebie samych krytyce – to by oznaczało przegraną. I
trafiliśmy na siebie:ja na Ciebie, Ty na mnie – myśli tak skrajnie różne,
fascynujące swoimi prawdami, kłamstwami. Tak jakbyśmy byli – jedną osobą
rozdzieloną na pół – Istotą Doskonałą, w której łączyły się wszelkiego rodzaju
sprzeczności. Jako jedna osoba – nie moglibyśmy istnieć. To by było Coś Niemożliwego.
Jednak – jako dwie odrębne istoty, Kobieta i Mężczyzna – byliśmy stworzeni do
Istnienia. Kiedy ja mówiłam Tak, Ty mówiłeś uparcie – Nie. I na odwrót. A co
było w tym wszystkim najbardziej interesujące – każde z nas miało racje i w tym
wszystkim – byliśmy zgodni. I dlatego właśnie – przez tą Niemożliwość Istnienia
– nigdy nie powinniśmy być Razem. To jest tak proste, że aż prostackie. Ale tak
to wygląda z mojej ułomnej perspektywy. Ułomnej, bo pozbawionej Ciebie – Tego, Który Odbije się w Lustrze. Tak bym sobie nas
wyobrażała – jako lustrzane odbicia dwóch różnych twarzy. I nie jest to –
romantyczne marzenie dziewczynki o Miłości. To jest marzenie filozofa o
zjednoczeniu Psyche i Ratio. Utopia. Ale utopia – dla mnie – spełniona. A
każda, nawet najpiękniejsza z Utopii – kończy się Katastrofą. Nie szkodzi.
27.08.2015
Wydaje
mi się, że byliśmy dziś na papierosie. Byłam bardzo pijana. Nie mam wyrzutów
sumienia, choć napisałam – przepraszam. To była chyba nad-naturalna reakcja na
siebie – pijaną. Jest około godziny dwunastej. O piętnastej jadę z M. pić
przed-zakonnie. Będziemy palić bardzo dużo papierosów, już to wiem. Dźwięczą mi
tylko w głowie słowa twoje chyba – zło konieczne, dobro konieczne. One istnieją
na raz – na każdym razem Zło i Dobro – to jest to samo. Tylko zależy od kąta
padania światła. I o tego – co my wybierzemy. Czy wybierzemy sobie Zło czy
Dobro. Ja postanowiłam wybierać ze Zła Koniecznego – Dobro Konieczne, które
istnieje w uzależnieniu od tego Zła. I nie zamierzam wybierać już nic innego.
Zła nie powstrzymam. Ale mam moc – wiem, że ona istnieje we mnie –
przetwarzania Zła na Dobro. [To właśnie jest owo – Hartowanie, prawda?]
Widzisz,
o czym mówię, że to są Słowa do Ciebie. Nie mam prawa napisać ich do nikogo
innego. Za dużo powiedzianego między nami sprawia, że wytworzyliśmy własny
Język, zrozumiały tylko dla nas. Nie chcę z niego zrezygnować. Ta szczególna
gwarowość – odpowiada mi niezwykle. Dlatego właśnie – jest mi tak trudno. Sama
się sobie dziwię – że ta Trudność nie jest na poziomie emocji [powinna, a nie
jest, ciekawe], tylko na poziomie racjonalnego braku – używania Języka,
Pisania, Mówienia. Realna potrzeba wypowiadania Myśli. Jak długo to wytrzymam?
Pytam tylko siebie. Ciebie nie mam odwagi.
31.08.2015
[Spotkaliśmy
się – Naprawdę – równo dwa lata temu. Dlaczego pamiętam takie rzeczy. Czasami
się boję, że nie starczy mi w głowie miejsca na Przyszłość – skoro tak wiele w
niej Przeszłości. Ale to po prostu świadczy o tym, że mam dobrą pamięć. Tyle.]
Już
mnie nie zranisz. Już się na Ciebie nie nabije. Nie bój się o to. Nie ma już o
co. Oto są moje sprawy. Żyję \ I nic mi nie jest […].
Wiesz
pewnie też o tym, że znów zaczniemy rozmawiać. Nie wiem, kiedy to nastąpi. Ale
zaczniemy. Jestem pewna. Bo jesteśmy tylko ludźmi, którzy spotkali się nie
wtedy, kiedy było trzeba i nie tam, kiedy było trzeba. I nie ma w tym niczyjej
winy – ani mojej ani Twojej. Ale jesteśmy – Tu i Teraz – w takim, a nie innym
Świecie. W świecie, który, jak nigdy dotąd, potrzebuje ludzi, którzy potrafią
ze sobą rozmawiać. Taka jest rzeczywistość. Być może – mylę się. Ale tylko
omyłki – prowadzą do Prawdy. Jakakolwiek by ona miała nie być.
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz