Gdyby to wszystko wyłączyć, zgasić
światła, odpiąć kable, wyrzucić telefony, porozkręcać komputery, wynieś ten
cały syf na śmietnik, wszystkie przedłużacze, gniazdka elektryczne. Wypiąć się
raz na zawsze. Odpiąć się w sobie raz a dobrze. Muzyka nie będzie grać, obraz
nie będzie tak dobitnie świecił w oczy, a cisza w końcu będzie jedyna i
prawdziwa.
Bym nie musiała patrzeć już na te mordy
znane i nieznane; te które kocham i te, których kochać nie potrafię. Bym nie
musiała już czytać o mniejszych i większych bzdurach, o kłopotach, o
miłościach, o szlugach, o seksie, o tym, kto z kim i dlaczego nie ze mną.
Przecież
to zależy tylko ode mnie.
Otworzyłabym okno – szeroko i dokładnie.
Pewnie pachnie już zimą na zewnątrz, pewnie pada deszcz, pewnie nie zobaczę
tego na pierwszy rzut oka, pewnie nie usłyszę, choć wiem, że już się do mnie
skrada, już tu jest i czeka na mnie. Stanęłabym w oknie naga i sama. I nic nie
musiałabym już mówić ani myśleć. Wszystko byłoby z-mową milczenia.
Potem wyrzuciłabym wszystkie książki. Prawda, Emmo, że nie można im ufać? Masz pod ręką trochę arszeniku? Nie znam akurat żadnego aptekarza, to może być problem. Podobno kobiety trują się, bo chcą ładnie wyglądać po śmierci. Chciałabym ładnie wyglądać po śmierci – albo w śmierci, to chyba bardziej poprawna forma. W śmierci choć ładnie wyglądać, Emmo, choć w niej. Skoro w życiu mi nie wyszło.
Potem wyrzuciłabym wszystkie książki. Prawda, Emmo, że nie można im ufać? Masz pod ręką trochę arszeniku? Nie znam akurat żadnego aptekarza, to może być problem. Podobno kobiety trują się, bo chcą ładnie wyglądać po śmierci. Chciałabym ładnie wyglądać po śmierci – albo w śmierci, to chyba bardziej poprawna forma. W śmierci choć ładnie wyglądać, Emmo, choć w niej. Skoro w życiu mi nie wyszło.
Bałabym się. Pierwszy ram mogłabym się
bać naprawdę. I nikt bym nie powiedział, że kłamie, bo przecież już nikogo by
nie było.
Przecież to się nigdy nie wydarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz