[sen
7/8.07.2014]
Siedzieli przy skromnie zastawionym
stole. Był drewniany, mały i stosunkowo niski. Na nim leżał mocno już wysłużony
obrus z delikatnej koronki. Kiedyś – być może był biały. Dziś jednak jego kolor
był lekko żółtawy, jakby wyprany w wodzie, która wypełniona była nadgniłą
trawą.
Przy stole siedziało niewiele osób.
Dwie siostry zakonne, mężczyzna i kobieta. Siostry zdawały się trwać poza
ustalonym czasem i porządkiem – obserwowały świat z pewnego oddalenia – jak gdyby
nie istniał on naprawdę, a był jedynie projekcją filmową puszczoną na wielkim
niebiańskim płótnie. Co rusz kontrolowały tylko, czy na stole jest dostateczna –
w ich mniemaniu - ilość jedzenia i picia. I to wypełniało im całą
rzeczywistość. Wydawały się już i tak wystarczająco zmęczone – jakby każda
kolejna czynność wysysała energię z porozsypywanych ciał. Zupełnie inaczej
przedstawiał się obraz kobiety i mężczyzny.
Siedzieli naprzeciwko siebie w
głębokim skupieniu. Nic nie jedli, tylko patrzyli uważnie w swoje oczy pełne
dziwnego wstydu i wzajemnej fascynacji. Pokój, mimo że wypełniony gwarem
przynoszonych i odnoszonych talerzy – był milczący. Jakby spał w oczekiwaniu na
ich słowa.
- Wiesz, chciałbym pójść do łóżka z
Matką. Z jej rudymi włosami i ciemnymi oczami, które należą do mnie; z jej
jasnym jak mleko ciałem, lekko wydatnym brzuchem i zmarszczkami wokół cienkich.
Całowałbym to ciało i te usta jak najlepszy kochanek, najdelikatniejszy i
najbliższy, bo zrodzony z tego ciała i tych ust.
-Siostra Antygona prosi o wodę. –
odezwał się głos z sali.
-To ta zamurowana w celi? – zapytała kobieta patrząc uparcie w szalejące z podniecenia oczy swojego rozmówcy.
-Tak. – mówił głos dalej.
-Zrobiłbym to wszystko… Tylko ja nie mam Matki. Już nie mam. – powiedział mężczyzna, nalał do najmniejszej filiżanki niewielką ilość wody i wyszedł z pokoju.
-To ta zamurowana w celi? – zapytała kobieta patrząc uparcie w szalejące z podniecenia oczy swojego rozmówcy.
-Tak. – mówił głos dalej.
-Zrobiłbym to wszystko… Tylko ja nie mam Matki. Już nie mam. – powiedział mężczyzna, nalał do najmniejszej filiżanki niewielką ilość wody i wyszedł z pokoju.
Cisza wypełniła pomieszczenie. Nie
można było się poruszyć. Po chwili przerwał ją dźwięk tłuczonej porcelany i
krzyk:
-Umrzesz tu z pragnienia, jak ja!
-Umrzesz tu z pragnienia, jak ja!
To był krzyk małego chłopca,
zamkniętego w ciemnym pokoju. Wrzask małego dziecka. Wrzask mężczyzny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz