Wczoraj, noc
Okazało
się, że wcale nie chce mi się spać. To wołało do mnie burzą. Wyobrażam sobie, że
oddycham tym powietrzem ciągle. Szum drzew nie przeszkadza już...
On
się staje mną. Nie pamiętam już, jak się mówi, ja tylko szumię. Myślisz, że To
po nas przyjdzie, Drogi? Że zabierze nas stąd? Tylko skąd miałby nas zabrać i
dokąd? Przecież już ocieramy się nawzajem o wieczność miedzy Nami - ani Ja nie
istnieje, ani Ty bez nas. Ale jeżeli słyszę siebie, to znaczy, że Jesteś. Tak
bardzo chcę Tego, abyś był.
Może
jesteś szumem drzew. One są w moich uszach, one tam mieszkają od dawna, nawet
przed Tobą tam mieszkały. Widzisz, nie jesteś pierwszy. Była taka legenda o
kobiecie, która zamieniła się w stado motyli błękitnych i rozleciała się we
wszystkie strony świata. O, gdyby być takim lotem motyla nade mną. Są ćmy na ścianie.
One mnie porywają. I już jestem tym lotem, ale bez Ciebie. Kim jesteś?
Nieistnieniem.
Dziś, popołudnie
Bardzo
nie lubię dni, w których wszystko wydaje się tak od siebie oddalone. Jak My. Dziś,
po raz pierwszy od dawna, czuję, że działa siła grawitacji. Nienawidzę tego
uczucia. Już wolę nie czuć Nic.
Leżałam
wczoraj wieczorem i nie wiedziałam gdzie i kim jestem i dlaczego mówię do
siebie, do Ciebie – i udawałam przed sobą, przed Tobą, że wcale nie, że tego
nie ma, że wszystko, to sobie zmyślam i chciałam do Kogoś zadzwonić, ale
przypomniałam sobie, że nie mam do Kogo, ani do Nikogo. Samotność - cóż po ludziach…
Dlatego
właśnie czasami okno jest zbyt blisko moich stóp, a ja nie potrafię się modlić,
nie umiem, tu nie ma Krzyża, nikt na mnie nie patrzy. Oczy mi się zamykają ze
snu. Dziś będzie bardzo długa noc, kolejna…
Ona
się przecież nigdy nie skończy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz