Powiedział mi, że jak dla niego, to mogłabym chodzić nago. Nie zauważył, że
ciągle jestem przed nim naga. Kiedy sięgam po telefon i wybieram jego numer
telefonu - naga; kiedy staram się wytłumaczyć mu różnicę między wypierdolić i
rozpierdolić - naga; kiedy czekam w oknie, paląc papierosa, aż wyjdzie z
łazienki - naga; kiedy sika obok mnie myjącej zęby - naga; kiedy nie umiem
odmówić - naga i odkrzyknąć sfrustrowanej językowo myśli zaolziańskiego
pogranicza - naga.
Naga jestem w snach o nas i o naszym przebudzeniu.
[Nagość stanowi w tym przypadku jakąś dziwną kategorię estetyczną,
przypominającą seksowność. Zamykają się w niej takie pojęcia jak: bezbronność,
uległość, zmęczenie i umęczenie. ]
Jakbym była już tylko w połowie.
Wyłowiona i wyjałowiona ryba szuka powietrza, oddechu. I nawet na to
szukanie może pozwolić sobie tylko gdzieś indziej, bo szukanie, wiadomo, śmiech
międzynarodowy choć braterski, na pozór łatwy i przyjemny, a przecież
przerażający.
Powiedział mi, że mógłby pisać wierze. Być może jemu też przydałaby się
trochę nagości w tym przebranym świecie - przebranym z najlepszych jabłek,
pomidorów i idei.
Albo nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz