Kraków,
25.05.2016
Kochany –
Dawno nie pisałam,
wybaczam to sobie i tobie. So
runs the world away.
Stop the play.
Około godziny trzeciej
trzydzieści zaczyna się przejaśniać. Ale nie oznacza to wcale, że robi się
jaśniej. Po prostu noc przestaje być taka ciemna jak o godzinie pierwszej, czy
drugiej. To pół godziny między wpół do a czwartą jest jak zwiastowanie. Czerń
nagle przechodzi w bardzo głęboki
granat. Jakby niezdarny pisarz rozlał nad światem swój kałamarz. (Kto teraz
pisze piórem?) Wszystko zatopione w atramencie, z którego złamane pióra losów
ludzkich będą mogły czerpać natchnienie. Jest bardzo cicho. Świat delikatnie
drży w oczekiwaniu, w przedświcie. Palę papierosa i - - - czekam. Cała się
stałam oczekiwaniem, i świat stał się nim ze mną, jak ja w nim. Słońce
niezdarnie wdrapuje się w niebo, wdziera się właściwie ostatkiem sił, taki to ciężar.
Świat nagle nabiera bardzo dziwnej barwy – jest szary. Ale to jest czerń i biel
– to szarość najgłębsza. Zapowiedź – dzień nie przyniesie ci ani dobra, ani
zła. Przyniesie Ci w ofierze coś o wiele cenniejszego – swoją istotność;
dokonywanie wyborów, podejmowanie decyzji, ważenie argumentów. Ta chwila, około
czwartej rano, to szara eminencja dnia. Potem zaczynają się krzyki narodzin –
to ptaki prorokują dzień. Wszystkie na raz rozpoczynają jedną żałosną zupełnie
pieśń poranka. Przypomina to płacz noworodków, które pierwszy raz zobaczywszy
światło, nie mogą znieść jego widoku. Jakby – wiedziały, że to będzie ta
Witkacowska szarość, która zalewa nas każdego poranka, która topi nas w sobie.
Cieszmy się z tych momentów oddechu, kiedy patrzymy sobie w oczy i myślimy:
dobrze, że jesteś; dobrze, że jestem. To jest - - - życie prawdziwe. Wszystko
inne – to roztapianie się w Szarości. Powietrze absolutnie nowe, świeże,
chłodne. Zaszczekał pies. Pies Boga. To była długa Noc.
Czego masz mi życzyć?
Woli. Woli tylko i jej wyłącznie. - - - Ten tylko wyzwolin doczeka się dnia,
kto własną wolą wyzwolony. - - - A to już czas dla mnie, czas aby się uwolnić.
Przecież to już żałosne całkiem, doprowadzone do absurdu. Muszę znów nauczyć
się: OSTROŻNOŚĆ NIE JEST TCHÓRZOSTWEM, LEKKOMYŚLNOŚĆ NIE JEST
BOHATERSTWEM. Modlitwa zranionych serc.
Studium pogardy własnej wrażliwości.
Przestać wstydzić się:
myśli, uczuć, emocji. Przestać wstydzić się: wybaczenia, dobroci, bezinteresowności.
Przestać wstydzić się: moralności, sumienia, miłości. Przestać wstydzić się:
wstydu.
Wystrzegać się:
niepotrzebnych słów, niepotrzebnych przysiąg, niepotrzebnych spojrzeń.
Wystrzegać się: hałasu, kiczu, nieprawdy.
Wyrzekam się: tego, co
zostało po pop-arcie, źle pojmowanego postmodernizmu, bezmyślności. Wyrzekam
się: braku idei, ideologii, Heideggera. Wyrzekam się: braku fantazji,
fanatyzmu, szaleństwa mas. Wyrzekam się: tłumu, masy, mrowiska.
Pragnę: dobroci i
poezji, bo z rzeczy świata tego zostaną tylko
dwie, / Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic...
Wolność
mówienia nie. Wolność mówienia tak. Wolność milczenia.
Taka
jest moja wiara, wiara wielkiego kościoła myśli.
K.