[27.08.2014]
Widzę
koniec świata. On się ukrywa w wielkich magazynach, we których nie ma słońca.
Widzę - jak człowiek przestaje oddychać, a jego dłonie staja się częścią
maszyny. Widzę - jak włosy kobiece przestają spadać na ramiona i nie pachną już
malinami. Widzę - mężczyzn, od których już Nic nie zależy; jak głos ich opada w
drżeniu przed nieuchronnym. Widzę - jak ziemia nie wydaje już plonów - nawet
żałosne źdźbło trawy nie odważyło się urodzić na tym wyklętym pustkowiu. Widzę
- jak próbuje się to piekło usprawiedliwiać przed samym sobą - przecież kochasz
to, co robisz.
I
zgadzam się na to, co widzę - moimi dłońmi podpisuje niewidzialny pakt z
diabłem, rozdzieram swoje ledwo bijące ze zmęczenia serce - ono powoli staje
się tylko kolejnym kawałkiem bezużytecznego mięsa. Czy ono kiedyś odpocznie.
Słyszę
śpiew ptaków i czekam na wschód słońca - jak na potwierdzenie, ze jeszcze
przecież jestem. Wdycham świeże powietrze i przestaje się bać. Jeszcze tylko
chwila do ostateczności.
Witkacy
miał rację, a każde Słowo jego było Prawda. Prorokuj.
[29.08.2014]
Piszę
te Słowa z wycieńczenia. Wszystko, co czuje teraz - to stopy i odcisk, z
którego powoli sączy się krew. Wyrzucam z głowy wszelkie myśli i na dziesięć
godzin zamieniam swoje ciało w doskonalą maszynę. Czuję się w tym -
nienaturalnie. Robię to wbrew sobie - wyprzedzam czas i widzę już październik
wilgotny i ciepły - kiedy siedzę pod ziemia z książką i herbata; jak ukrywam
się przed każdym złym wspomnieniem; jak buduje sobie swój świat od nowa; jak
wschodzi słońce nad Wisła - i jak daleko jestem od Ciebie.
Dlatego
przetrwam ból pleców i ciężkie powieki - by moc oglądać promienie słońca
wkradające się pod spuchnięte bez-sennością oczy - one już lśnią miedzy złotymi
liśćmi starych drzew, które pamiętają łzy wzruszeń i porażek (one się z nich
zrodziły). Podleje je swoimi łzami - kiedyś zapłaczę nad utrata dłoni człowieka
- i utrata czasu.
To
jest przecież Rzecz Istotna - jutro, o którym marzy się, kiedy kładę swoje
obolałe ciało i wtulam twarz w poduszkę - po kolejnej nocy, która okazała się
nie istnieć.